Ola,
no to wróciłam. Cała i zdrowa, choć nie bez siniaków ;-) Relacja będzie w późniejszym czasie, jak skończę pisać i dam linka do osobnego bloga.
Trochę późno piszę, bo juwenalia tu są i od poniedziałku imprezy. Byłam w poniedziałek i wtorek, wczoraj tylko do spokojnego jazz klubu się udaliśmy, żeby trochę odsapnąć. Dziś idę na kolację z Erasmusami z FEUP, a potem znów na Queimę ;-)
Ilość imprez w ramach juwenaliów jest ogromna. Są pochody, metro jeździ całą noc, specjalne autobusy podwożą na miejsce głównych koncertów. Ta taka największa impreza jest w Matosinhos, koło plaży (zaraz obok tej dużej czerwonej siatki, co to nikt nie wie, do czego służy). Plac składa się z głównej sceny i niezliczonej ilości budek, namiotów i takich tam, z samochodami z wesołego miasteczka i rollercoasterem włącznie. Każda organizacja studencka ma swoją budkę. Wszyscy serwują piwo, drinki i inne shoty. Oczywiście Pizza Hut i KFC też mają swoje stanowiska, bo portugalcy muszą jeść. Inaczej nie umieją się bawić. Chociaż piwo jest tanie. Super Bock lany z kijka: 1 Euro za 0,33, 1,25 Euro za 0,5 i 1,5 Euro za 0,75 ;-) I tyle toi-toi, że nigdy kolejek nie ma.
Ja w poniedziałek bawiłam się do 7 rano, ale muzyka dalej leciała. We wtorek ok. 2 zgasł prąd i niefajnie było. Włączyli generatory, ale tylko na scenie była muzyka, a wszystkie budki - cisza... Ale nikt się nie awanturował, co robi różnicę w stosunku do polskich imprez.
Dowiedziałam się, że Erasmusowych studentów w samym Porto jest ok. 1000, z czego 400 z Brazylii ;-) Podobno polacy są kolejną grupą, co do wielkości. Ja imprezowałam z chłopakami z Polski, którzy tutaj studiują na I.S.C.A.P., cokolwiek to znaczy. W poniedziałek miałam iść na imprezę z Ivo - portugalczykiem, którego kiedyś tam poznałam. Niestety kontakt nagle się urwał w niedzielę pod wieczór, a jak zadzwoniłam do niego w poniedziałek po południu to odebrał jakiś koleś i powiedział, ze wlasnie znalazł ten telefon na ulicy. Dobrze, ze chociaż angielski znał ;-) No to Ivo sobie pobalował, a miał mi bilet kupić. Pewnie kupił, ale nie miałam się z nim jak skontaktować, więc zakupiłam sobie bilet przed wejściem. 12 Euro :-( Bilet na wtorek kosztował 13 Euro :-( Dlatego też wczoraj tam nie szliśmy, a na dziś tańszy bilet ma mi koleżanka z Niemiec skombinować.
ż był wcześniej przeze mnie przedstawiony z Arturem z Polski i koleżanką z Niemiec.
Angleo ma na sobie tradycyjną traje (czyt. trażę) - czyli strój studenta i do tego dodatek, że jest finalistą czyli na wylocie) - cylinder i laskę w odpowiednich kolorach do swojego wydziału. Na FEUP-ie mają takie bardziej bordowo-brązowe ze wstążką w takim samym kolorze. Dentyści widziałam, ze mieli żółte, ale jest ich mnóstwo i fajnie wyglądają w tłumie.
Tą laską to się ich 3 razy po cylindrze tłucze, który ma specjalną warstwę gąbki, ale widać, że są porozwalane.
Tutaj jest filmik z koncertu nakręcony zaraz po przyjściu na Queimę we wtorek, a praktycznie to w środę, bo było już po północy ;-)
No to ja się zbieram.
Boa tarde!