piątek, 27 marca 2009

przed-urodziny

W związku z tym, ze urodziny mam w sobotę, a ludzie z IP wyjezdzaja, ja natomiast wybieram się świętować do Leirii; stwierdziłam, ze moznaby mala imprezkę zrobić w środę.


Na 1 planie-sponsor imprezy.



Chłopcy próbowali sie dobrać do wnętrza pomarańczy.



Pamiętajcie: połączenie 1 dziewczyny, kilkunastu facetów i alkoholu to bardzo złe połączenie...

wtorek, 24 marca 2009

Beach and IP party

Trochę czasu na pisanie nie miałam, bo działo się sporo.
W niedzielę postanowiłam wybrać się na plażę i pozwiedzać północno-zachodnią część miasta, głownie wybrzeże. Tak więc różnymi metrami podróżując dojechałam na końcową stację niebieskiej linii i wysiadłam na Senhor de Matosinhos.


W porcie.


Wzdłuz ulicy przy paktycznie kazdej knajpce stał grill i pan na miejscu patroszył i grillował świeze rybki. A ulica cała biała od guana mew, które zwabione zapachem świezych wnętrznosci były wszędzie...


Pomnik na plazy. Mozliwe, ze te postacie są w stanie ochronić przed oceanem wdzierającym się na ląd podczas sztormu, ale tego nie wiem...


Surferzy starają się choć na chwilę utrzymać na deskach, ale niestety fale były za małe.



Niech ktoś będzie tak łaskawy i mi powie, do czego ma służyć to "coś", bo ja żadnego zastosowania dla tego "czegoś" nie znalazłam...


Swojski widok. Tutaj dzieciaki pływające na Optymistach nawet w TV reklamują jakieś batony, czy coś tam. Na zdjęciu trochę niemrawi są, bo nie wiało i praktycznie cały czas stali w miejscu. Oprócz Optymistów widziałam trenujące Lasery i coś dwuosobowego, pradopodobnie skiffy, bo na 470 miały za wysoko bom.


Trzeba się spłukać po słonej wodzie z piaskiem...

Dalej juz plazy nie bylo, ale i tak bylo... fajnie :-)



Znowu Optymisty :-)


Typowy widok na ulicach Porto (tu akurat na nabrzezu). Starsi panowie grają w karty. W każdym mniejszym czy większym parku są stoły i grają. Na zdjęciu grają na kamienie, których było mnóstwo naokoło nich...



Ja i moja krzywa mina spowodowana piekącym słońcem. Miało być 19 st. C (stąd kurtka na mojej lewej ręce), a było 28...


Na rondzie czekając na autobus. Zwróćcie uwagę na opalającego się pana i pomnij z białą wręcz głową, co zawdzięcza opiekuńczym mewom :-)



Jak na jeden dzień to wycieczka nawet niezła, ale jadąc na plażę spotkałam w metrze studentów z Politechniki Wrocławskiej. Doslownie szansa jedna na milion. Zaprosili mnie na imprezę. Okazało się, że mieszkają obok tej samej stacji metra, co ja.
Krótka historia co to za ludzie. Istnieje takie coś jak IP (Intensive Program). W ramach tegoż po 8 studentów z 10 uczelni spotyka się na 2 tygodnie w jakimś jednym z tych krajów (co roku w innym) i robią jeden z przedmiotów, który mają normalnie w planie zajęć. Czyli np. projekt przewidziany na cały semestr robią w intensywnym 2 tygodniowym kursie, a potem wracają i robią resztę przedmiotów normalnie na swojej uczelni. Z polski są tutaj 2 grupy: z PWr i Politechniki Radomskiej, poza tym reprezentacje: Portugalii, Finlandii, Estoni, Litwy, Bułgarii, Austrii, Grecji, Belgii. W niedzielę impreza polegała na tym, że każdy z krajów miał swój stolik i wystawiali specyfiki do jedzenia i picia charakterystyczne dla ich kraju. Tak więc najadłam się i napiłam co niemiara, bo wszystkim mnie chcieli częstować. Tak więc Finowie mieli swoją wódkę anyżową, Austriacy zapraszali do próbowania różnych likierów (czekoladowy był pyszny), Bułgarzy częstowali 50% śliwowicą, do tego pyszne jedzenia, muzyka (Greczynka tańczyłą na stole, ale mnie nie udało jej się namówić, choć usilnie próbowała) i zabawa do samego rana. Nawet zamieniłam parę słów z prorektorem do spraw studenckich Panem dr inż. Zbigniewem Sroką. Tutaj informacja zamieszczona na stronie Politechniki Radomskiej: http://www.pr.radom.pl/art/display_article.php?id=1318

Zdjęcie sytuacyjne. Rozmawiam z Polakiem z PWr, obok mnie Bułgar, po lewej Litwini.

Grupa Polaków z PWr :-)


Mieszanka wybuchowa. Mix Bułgarsko-Fińsko-Portugalski na pewno. Kolega 1 z lewej nie wiem, skąd jest (ta Litewska flaga nic nie oznacza, ja tez z taką chodziłam).


Z chłopakami z Radomia.

Miły widok tutaj, na obczyźnie :-)
Z Belgiem, który miał na imię bodajże Bart. Tak, tak, prawie jak ten z Ulicy Sezamkowej ;-)

Ostatnie zdjęcie z tego wieczoru na moim aparacie. Potem go schowałam dla bezpieczeństwa :-)
Wczoraj ich odwiedziłam wszystkich, to połowa jeszcze umierała (ja ich odwiedziłam ok. 21). Miło spędziłam czas. Ludzie Ci będą tutaj do soboty, potem kończy się cała zabawa... Za to nawet nie zauważyłam kiedy przestawiłam myślenie na język angielski. Swobodniej mi się rozmawia :-)

sobota, 21 marca 2009

Estadio do Dragao

Wrzucam 2 fotki zrobione na uczelni przypadkowym studentom.



Moze tego nie widać, ale oni naprawdę są niscy.


Wybrałam się dziś na małą wycieczkę na stadion.

Tak właśnie się nazywa.

Wrzucę trochę fotek, komentarz niepotrzebny.





Żeby nie było wątpliwości jakiej druzyny to stadion ;-)




Tak się prezentuje ze schodów do centrum handlowego, które widać tu:

To centrum jest olbrzymie, na zdjęciu widać tak 1/5, bo reszta jest pod ziemią. W ogóle to jest posadowione na skarpie. Patrząc od dołu jest strasznie wysokie. Zdjęcia w środku:


To tylko kawałek, tam dalej się rozciąga strasznie.

Pochodziłam, pobawiłam się w window shopping, a teraz przyjechałam na uczelnię pokorzystać z neta. Wkradłam się do budynku, bo był zamknięty, a ja karty jeszcze nie mam.



A tak poza tym, to przypomniało mi się.

Pełno tutaj brazylijek chodzi po ulicach. W Brazylii, jak każdy wie z lekcji geografii, mówi się po portugalsku. Trochę prymitywny ten portugalski, ale da się dogadać (tak jak amerykanie mówią po angielsku, z tym, ze angielskie filmy muszą mieć w kinach z napisami). W Brazylii jak pewnie większość wie (z brazylijskich seriali zapewne) są bardzo biedni i bardzo bogaci. Tych średniej klasy praktycznie nie ma. Tak więc brazylijskie dziewczyny przyjeżdżają ze slumsów do Portugalii, zeby dorobić. Jak? Zazwyczaj jako dziwki. Niedaleko mojego mieszkania jest taki burdel. Podobno to lubią. A jak wygląda brazylijska dziwka? Włosy rozjaśniane, kozaki na obcasach, wymalowana, wystający tyłek. Bardzo charakterystycznie wygląda na ulicy. Postaram się kiedyś zrobić zdjęcie :-)



Na koniec zdjęcie wiosny. Choć oni tutaj nie znają takiego słowa. U nich jest pora "mokra" i "sucha". Więc zdjęcie ku pokrzepieniu wszystkich polskich stęsknionych serc :-)

I niech ktoś mi powie, co to za drzewo, bo ja nie mam pojęcia...

W ogóle to zima wróciła. 19 stopni za oknem i trzeba było do kurtki wrócić. Za tydzień w weekend (moje urodziny) ma padać i być 15, a nawet 13 st. C
Brrrr... :-(

czwartek, 19 marca 2009

MA Thesis

Za duzo się u mnie nie dzieje. Siedzę całymi dniami na necie poszukując informacji do mojej pracy magisterskiej, pisząc maile, itp. Jak wracam na mieszkanie eksperymentujemy z Anią w kuchni. Wczoraj zrobiłyśmy sobie jedzenia na co najmniej 3 dni (makaron+tuńczyk+fasola+kukurydza+groszek+cebula+czosnek i sałatka: czerwona kapusta+papryka+marchewka+cebula+oliwa z oliwek oraz wino).
Od paru dni poszukuję kremu do opalania, bo to słońce tutaj jest bardzo ostre. Niestety w sklepach kremy z faktorem pojawią się najszybciej pod koniec kwietnia. Oni tutaj mają skórę przyzwyczajoną do tego piekącego słońca. Ja niestety, ale nie.
Mam nadzieję, ze ruszę z tą pracą jak najszybciej. Na razie zaczynam się wkurzać.
W miejscach gdzie zwykle przebywam portugalczycy przyzwyczaili się juz chyba do mnie. No, poza jednym, który się ciągle gapi, jakbym była jakimś unikatowym okazem muzealnym...

poniedziałek, 16 marca 2009

weekend

Mój samotny weekend rozpoczęłam w piątkowy wieczór oglądaniem zaległości filmowych, które zgromadziłam na płytkach i kompie. Yuri został zabrany przez Daniela (syna pani domu) i nie miałam nawet z kim pogadać...
W sobotni wieczór wyszłam z Erasmusami na miasto. Poznałam pare osób i nawet 2 dziewczyny z Polski :-)
Na zdjęciu wyszłam okropnie (pan samowyzwalacz robił). Tutaj mamy 3 polki, 1 brazylijkę, 1 turczynkę i 1 czeszkę. Kto zgadnie która jest która? :-)

W Portugalii impreza zaczyna się ok. 21. Idzie się do znajomych na mieszkanie. Tam się siedzi i pije piwa, wina tak do 24 lub do 1. Ok. 2 w nocy zaczyna się obława na kluby. I zabawa trwa do rana (metro w godz 1-6 nie jeździ ;-)). Niestety klubów mają mniej niz ludzi chętnych, tak więc tłumy stoją przed, a w do środka wchodzi się jeśli chcesz coś sobie zakupić. De facto to większy tłum jest przed barem (bo tu nie chodzi o dyskoteki, tylko zwykłe bary, gdzie nawet muzyka nie gra) niz w środku. I wszyscy sobie stoją i gadają. My się zmyliśmy ok. 2, więc może potem było inaczej ;-)


W niedzielę wybrałam się na małą wycieczkę. Zaczęłam o 16, więc juz nieźle nagrzane powietrze było.

Start na Praca da Liberdade.


Dzieci korzystające z jedynej linii tramwajowej - jedynie wycieczkowej.

Przeszłam na zachód Rua dos Clerigos, kończącej się Igreja (kościół) e Torre dos Clerigos.

Widok od frontu.


I wieza z drugiej strony.

Potem spacerek Rua dos Caldeireiros.

Uliczka wąska, pełna śmieci i narkomanów. W sumie to strach samemu wchodzić. Ja szybko przeszłam, więc zdjęć za dużo nie zrobiłam.

Dalej przecinając Rua das Flores doszłam do Rua Mouzinho da Silveira.

Na skrzyzowaniu tak ni z gruszki ni z pietrzuszki woda sobie tryskała ze ściany.

Ja podązałam dalej Rua do Souto i Rua Escura. Uliczki jeszcze węższe i jeszcze bardziej straszne. A miejscowi byli wyraźnie zdziwieni, że tak sobie swobodnie po ich terenie podążam...

Tu akurat ludzi nie było, to cyknęłam fotkę :-)

Ale potem było juz tylko pięknie.
Widok z Se Catedral (oczywiście nie z wieży, bo tam mi się wchodzić nie chciało).


I tutaj tez.

Potem juz tylko pozostało mi zejść po schodkach i w dół Rua de S. Joao

Skała dobrze wykorzystana.

Juz widać cel mojej wycieczki, którym jest Ribeira.




Ribeira jest czymś w rodzaju deptaku. Głównie dla cudzoziemców. Są tutaj knajpki, sklepy z pamiątkami, cumują statki wycieczkowe.


Ten sam most, co ostatnio (Ponte Dom Luis), tylko z innej perspektywy.


Ribeira to tez ulica, gdzie normalnie zyją ludzie.

Po Douro pływają na stateczkach, skuterach oraz na takich łódkach (każdy lubi to, co ma ;-)).




To po prawej to pozostałości starego mostu, o którym można przeczytać na tej tablicy:


Pozostało mi juz tylko wspiąć się po schodach:

by dotrzeć do stacji metra S. Bento.
Pozdrawiam wszystkich wytrwałych i wiernych czytelników :-)