W sobotni wieczór wyszłam z Erasmusami na miasto. Poznałam pare osób i nawet 2 dziewczyny z Polski :-)
Na zdjęciu wyszłam okropnie (pan samowyzwalacz robił). Tutaj mamy 3 polki, 1 brazylijkę, 1 turczynkę i 1 czeszkę. Kto zgadnie która jest która? :-)
W Portugalii impreza zaczyna się ok. 21. Idzie się do znajomych na mieszkanie. Tam się siedzi i pije piwa, wina tak do 24 lub do 1. Ok. 2 w nocy zaczyna się obława na kluby. I zabawa trwa do rana (metro w godz 1-6 nie jeździ ;-)). Niestety klubów mają mniej niz ludzi chętnych, tak więc tłumy stoją przed, a w do środka wchodzi się jeśli chcesz coś sobie zakupić. De facto to większy tłum jest przed barem (bo tu nie chodzi o dyskoteki, tylko zwykłe bary, gdzie nawet muzyka nie gra) niz w środku. I wszyscy sobie stoją i gadają. My się zmyliśmy ok. 2, więc może potem było inaczej ;-)
W niedzielę wybrałam się na małą wycieczkę. Zaczęłam o 16, więc juz nieźle nagrzane powietrze było.
Start na Praca da Liberdade.
Dzieci korzystające z jedynej linii tramwajowej - jedynie wycieczkowej.
Przeszłam na zachód Rua dos Clerigos, kończącej się Igreja (kościół) e Torre dos Clerigos.
I wieza z drugiej strony.
Potem spacerek Rua dos Caldeireiros.
Uliczka wąska, pełna śmieci i narkomanów. W sumie to strach samemu wchodzić. Ja szybko przeszłam, więc zdjęć za dużo nie zrobiłam.
Dalej przecinając Rua das Flores doszłam do Rua Mouzinho da Silveira.
Ja podązałam dalej Rua do Souto i Rua Escura. Uliczki jeszcze węższe i jeszcze bardziej straszne. A miejscowi byli wyraźnie zdziwieni, że tak sobie swobodnie po ich terenie podążam...
Ale potem było juz tylko pięknie.
Widok z Se Catedral (oczywiście nie z wieży, bo tam mi się wchodzić nie chciało).
I tutaj tez.
Potem juz tylko pozostało mi zejść po schodkach i w dół Rua de S. Joao
Juz widać cel mojej wycieczki, którym jest Ribeira.
Ribeira jest czymś w rodzaju deptaku. Głównie dla cudzoziemców. Są tutaj knajpki, sklepy z pamiątkami, cumują statki wycieczkowe.
To po prawej to pozostałości starego mostu, o którym można przeczytać na tej tablicy:
Pozostało mi juz tylko wspiąć się po schodach:
by dotrzeć do stacji metra S. Bento.
Pozdrawiam wszystkich wytrwałych i wiernych czytelników :-)
zatęskniło mi się za tym miejscem, za tymi uliczkami, za niepowtarzalnym klimatem Porto...
OdpowiedzUsuńWytrwali i wierni czytelnicy dziękują za pozdrowienia i też pozdrawiają zazdrośnie patrząc na Twoje voyage
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba to miasto! Pozdrawiam Cię Beato.
OdpowiedzUsuńWitaj! Przypadkowo natrafiłam na Twojego bloga szukając info o Erasmusie w Porto. Przyjeżdżam na początku września i troszku mam stracha, muszę przyznać...Słyszałam wiele niepochlebnych opinii o mieście i ludziach, więc nie wiem czy mój wybór jest słuszny, ech...;( Pozdrawiam i winszuję pięknych zdjęć!
OdpowiedzUsuńDziś notki nie będzie.
OdpowiedzUsuńCzas się wziąć za porządną robotę...