Wczoraj po powrocie na mieszkanie trochę mi się zasnęło nad historią Portugalii (ambitna byłam, ale mi przeszło...). Juliana miała mnie wziąć na spacer po mieście i pokazać największe centra handlowe. Obiecała, ale słowa nie dotrzymała. Nic nowego...
Dziś znów siedzę w mojej salce, gdzie mam spokój i mogę do woli korzystać z neta. Czekam na materiały od mojego promotora no i mma nadzieję, że skontaktują się ze mną studenci odpowiedzialni za kontakt z Erasmusami, jak nie, to sama ich nawiedzę w ich różowym budyneczku. Trzebaby na jakąś międzynarodową imprezę się wybrać ;-)
Aha, w Portugalii nie spotkasz pijanego, za to naćpanego to i owszem. I to wszędzie. Taki naród.
No i żebraków mnóstwo we wszelkim miejscach publicznych. Jak mi Ania mówiła, to przeciętny cygan zarabia (zasiłek+to co wyżebrze) 2 razy więcej od niej, a ona dostaje ponad 2 razy więcej od średniej krajowej (ok. 400E). Tak więc jak mi się kasa skończy, to pójdę na ulicę rączkę wyciągnąć ;-)
Dużo portugalczyków straciło pracę w czasach tzw. GLOBAL CRISIS. W Porto odnotowuje się coraz więcej włamań, kradzieży i pobić. Ale trzeba żyć dalej :-)
Mój pokój, zanim się jeszcze rozgościłam. Dlaczego na mieszkaniu, a nie w akademiku? Po 1. to trochę późno przyjechałam. Akademiki są zapchane. Po 2. mam więcej miejsca i nikt mi jedzenia z lodówki nie wyżera oraz nie pakuje się do łóżka. No, może poza Jurim, ale on ma specjalne przywileje :-)
Typowe nastoletnie przedstawicielki portugalskiego EMO. Zdjęcie zrobione "z ręki" podczas spaceru :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz