wtorek, 24 marca 2009

Beach and IP party

Trochę czasu na pisanie nie miałam, bo działo się sporo.
W niedzielę postanowiłam wybrać się na plażę i pozwiedzać północno-zachodnią część miasta, głownie wybrzeże. Tak więc różnymi metrami podróżując dojechałam na końcową stację niebieskiej linii i wysiadłam na Senhor de Matosinhos.


W porcie.


Wzdłuz ulicy przy paktycznie kazdej knajpce stał grill i pan na miejscu patroszył i grillował świeze rybki. A ulica cała biała od guana mew, które zwabione zapachem świezych wnętrznosci były wszędzie...


Pomnik na plazy. Mozliwe, ze te postacie są w stanie ochronić przed oceanem wdzierającym się na ląd podczas sztormu, ale tego nie wiem...


Surferzy starają się choć na chwilę utrzymać na deskach, ale niestety fale były za małe.



Niech ktoś będzie tak łaskawy i mi powie, do czego ma służyć to "coś", bo ja żadnego zastosowania dla tego "czegoś" nie znalazłam...


Swojski widok. Tutaj dzieciaki pływające na Optymistach nawet w TV reklamują jakieś batony, czy coś tam. Na zdjęciu trochę niemrawi są, bo nie wiało i praktycznie cały czas stali w miejscu. Oprócz Optymistów widziałam trenujące Lasery i coś dwuosobowego, pradopodobnie skiffy, bo na 470 miały za wysoko bom.


Trzeba się spłukać po słonej wodzie z piaskiem...

Dalej juz plazy nie bylo, ale i tak bylo... fajnie :-)



Znowu Optymisty :-)


Typowy widok na ulicach Porto (tu akurat na nabrzezu). Starsi panowie grają w karty. W każdym mniejszym czy większym parku są stoły i grają. Na zdjęciu grają na kamienie, których było mnóstwo naokoło nich...



Ja i moja krzywa mina spowodowana piekącym słońcem. Miało być 19 st. C (stąd kurtka na mojej lewej ręce), a było 28...


Na rondzie czekając na autobus. Zwróćcie uwagę na opalającego się pana i pomnij z białą wręcz głową, co zawdzięcza opiekuńczym mewom :-)



Jak na jeden dzień to wycieczka nawet niezła, ale jadąc na plażę spotkałam w metrze studentów z Politechniki Wrocławskiej. Doslownie szansa jedna na milion. Zaprosili mnie na imprezę. Okazało się, że mieszkają obok tej samej stacji metra, co ja.
Krótka historia co to za ludzie. Istnieje takie coś jak IP (Intensive Program). W ramach tegoż po 8 studentów z 10 uczelni spotyka się na 2 tygodnie w jakimś jednym z tych krajów (co roku w innym) i robią jeden z przedmiotów, który mają normalnie w planie zajęć. Czyli np. projekt przewidziany na cały semestr robią w intensywnym 2 tygodniowym kursie, a potem wracają i robią resztę przedmiotów normalnie na swojej uczelni. Z polski są tutaj 2 grupy: z PWr i Politechniki Radomskiej, poza tym reprezentacje: Portugalii, Finlandii, Estoni, Litwy, Bułgarii, Austrii, Grecji, Belgii. W niedzielę impreza polegała na tym, że każdy z krajów miał swój stolik i wystawiali specyfiki do jedzenia i picia charakterystyczne dla ich kraju. Tak więc najadłam się i napiłam co niemiara, bo wszystkim mnie chcieli częstować. Tak więc Finowie mieli swoją wódkę anyżową, Austriacy zapraszali do próbowania różnych likierów (czekoladowy był pyszny), Bułgarzy częstowali 50% śliwowicą, do tego pyszne jedzenia, muzyka (Greczynka tańczyłą na stole, ale mnie nie udało jej się namówić, choć usilnie próbowała) i zabawa do samego rana. Nawet zamieniłam parę słów z prorektorem do spraw studenckich Panem dr inż. Zbigniewem Sroką. Tutaj informacja zamieszczona na stronie Politechniki Radomskiej: http://www.pr.radom.pl/art/display_article.php?id=1318

Zdjęcie sytuacyjne. Rozmawiam z Polakiem z PWr, obok mnie Bułgar, po lewej Litwini.

Grupa Polaków z PWr :-)


Mieszanka wybuchowa. Mix Bułgarsko-Fińsko-Portugalski na pewno. Kolega 1 z lewej nie wiem, skąd jest (ta Litewska flaga nic nie oznacza, ja tez z taką chodziłam).


Z chłopakami z Radomia.

Miły widok tutaj, na obczyźnie :-)
Z Belgiem, który miał na imię bodajże Bart. Tak, tak, prawie jak ten z Ulicy Sezamkowej ;-)

Ostatnie zdjęcie z tego wieczoru na moim aparacie. Potem go schowałam dla bezpieczeństwa :-)
Wczoraj ich odwiedziłam wszystkich, to połowa jeszcze umierała (ja ich odwiedziłam ok. 21). Miło spędziłam czas. Ludzie Ci będą tutaj do soboty, potem kończy się cała zabawa... Za to nawet nie zauważyłam kiedy przestawiłam myślenie na język angielski. Swobodniej mi się rozmawia :-)

2 komentarze:

  1. 27 year old Community Outreach Specialist Stacee Burnett, hailing from Pine Falls enjoys watching movies like Not Another Happy Ending and Cryptography. Took a trip to Madara Rider and drives a Legacy. sprawdz moj blog

    OdpowiedzUsuń