Na weekend byłam z Anią w Leirii, żeby samotnie urodzin nie spędzać. Było miło i przyjemnie, trochę w polu popracowałam. Wrzucam zdjęcia części tylko zoo of Anna Maria.
Milka ze swoją córką - Ritą. Rita na tym zdjęciu ma jakieś 2 tygodnie...
Scotty - synek Ani, adoptowany. Pies z ciałem charta i dużym łbem doga.
Scotty - synek Ani, adoptowany. Pies z ciałem charta i dużym łbem doga.
Ptaki - klatka samoróbka, jedna z wielu. Ale to zdjęcie mi się najbardziej podoba :-)
Weekend minął spokojnie, lecz dostałam smsa od Łukasza, który mój numer dostał od Radka z Bułgarii, którego poznałam na IP party. Życie do dzieło przypadków, tak więc w środę napisał mi, że idą od nich z uczelni i z ISCAP do winiarni wina Porto. Zwinęłam komputer i poszłam z nimi.
Kolejka w kierunku Duoro, zeby po schodach się nie męczyć.
Winiarnia.
Ich tak jakby przewodnikiem i osobą która organizuje takie wyjścia jest Angelo.
Nie chciał się uśmiechnąć to ma takie zdjęcie. Mówiłam mu, że będę to publikować.
Angelo kończy studia, co widać po ubiorze. Na ostatnim roku chodzą w takim ubiorze (bardzo istatny jest ten pseudo koc, który ma przewieszony przez ramię- taka narzuta), dopóki się nie obronię i nie skończą studiów to codziennie w tym chodzą. I tego nie piorą. Nie wolno. Tak więc jak komuś ostatni rok przedłuży się do 4 lat, to chodzi w tym samym ubiorze codziennie przez 4 lata bez prania... Nie jest to przymus, ale duma, wyróżnienie.
Bardzo powszechne jest tu "kocenie" pierwszoroczniaków. Codziennie chodząc po mieście widać grupy dziwnie ubrane i robiące dziwne rzeczy poganiane przez postacie w kocach. Ale jest to przyjemne i w formie zabawy. Ja się tylko zastanawiam, kiedy oni mają czas na studiowanie, bo całe dnie robią wszystko inne, a wieczorami na imprezę.
Degustacja wina Porto.
Po wycieczce wybraliśmy się na Ribierę na piwo (Super Bock ;-)) i umówiliśmy na wieczorną imprezę.
Zapomniałam wspomnieć, ze w tej grupie jest wielu polaków. Okazuje się, ze w Porto w ogóle jest wielu polaków...
Imprezy zaczynają się na mieszkaniu, bo w knajpach jest drogo. Na zdjęciu Paweł + Tomek, który nie chciał, zeby mu robić zdjęć, więc ma ich sporo ;-)
Zdjęcie trochę niewyraźne, ale sedno jest zawarte. Dwaj hiszpanie. Ten w szarej bluzie praktycznie nie mówi w ogóle po angielsku, bo wychodzi z załozenia, ze nie jest mu potrzebny, jak cały świat mówi po hiszpańsku. Jego dziewczyna jest rumunką i siedzi na tym zdjęciu po lewej. Drugi hiszpan coś tam z siebie wyduka po angielsku. Jak chce to się jakoś dogada. 4 osobą na zdjęciu jest Paweł z Zakopanego ;-)
Jedziemy jednym z ostatnich metro na miasto (bo metro jeździ tylko do 1, a potem dopiero od 6). Na zdjęciu Artur ze słowaczką :-)
Potem już aparat schowałam dla bezpieczeństwa. W domu byłam ok. 5:10, więc impreza się udała :-)
Wczoraj za to wieczorem dostałam smsa od Rui z grupy BEST przy FEUP z zaproszeniem do klubu, który jest obok uczelni, jeśli nawet nie na jej terenie. Jadąc metrem poznałam chłopaka z Rumunii, który potem jak się okazało jechał do tego samego klubu.
Tyle osób w jednym pomieszczeniu to ja dawno nie widziałam. Portugalczycy generalnie nie tańczą, tylko coś tam podrygują. Za to się patrzą jak tańczą dziewczyny. O tak, gapić się to oni lubią... Ale w klubie tym pomimo DJ i odpowiedniej muzyki tańczyć się nie dało. Za dużo ludzi, za małe pomieszczenie.
Tak się zastanawiam, że świetnym interesem byłoby otworzenie klubu tutaj, bo widać, że cierpią na ich niedostatek...
Nawet znalazłam w tym tłumie koszulkę z białym orłem i napisam POLSKA. Po zagadaniu właściciela okazało się, że nie był on nawet w Polsce. Był na Erasmusie na Węgrzech i tam od Polaków, którzy też byli na Erasmusie dostał taką koszulkę...
W ten weekend zabieram się ostro za pisanie mojej pracy. Jak wyjdzie, to zobaczymy :-)
W środę wieczorem zjeżdżam z Anią do Leirii na Pascoa, czyli Wielkanoc :-) Do Porto wracam w poniedziałek 13 kwietnia. Studenci mają przerwę świąteczną praktycznie od dziś do 13. Ania pracuje, więc nie ma tak dobrze.
Pozdrawiam wszystkich i mocne uściski dla Ani S., żebyś była twarda!
Maluskie poprawki: Milo (Milka) to tez moja adoptowana coreczka, tak wiec Rita (Ritinha) to moja wnuczka!A Scott jest pieknym i rasowym kundelkiem:)) Do zobaczenia po rock´n´rollniczym weekendzie ze slimakami.A.
OdpowiedzUsuńAcha, jeszcze jeden dodatek. Z tego akademickiego stroju, tzw. ´traje académico´ sie pierze jedynie koszule. Kazdy region Portugalii ma swoj wzor. W Ribatejo, np. w Leirii, chlopaki nie nosza surduta tylko normalna marynarke, ale za to maja szlafmyce, czyli taka krasnoludzka skarpete w ramach czapki! a dziewczyny maja smieszne czapki-toczki:)Za to w Bradze (region Minho) chlopaki lataja w czerwonych podkolanowkach i krotkich spodenkach!co do `capa´, czyli koca sie nie pierze (po praniu sie kurczy albo rozrywa a poza tym to zly omen), za to jak sie zaslabnie po alkoholu, to sie opatula jak koldra i spi gdzie sie upadlo. To by bylo tyle..A.
OdpowiedzUsuń